Aktualności

Słowo na niedzielę

 Miłosierny Samarytanin

 Gdy czytamy Pismo Święte, to przemawia do nas Pan Bóg. Niedzielna Msza Święta, a szczególnie jej część, nazywana Liturgią Słowa, to prawdziwa, duchowa uczta mądrości płynącej z nieba. Ludzkie słowa, tak szybko tracą aktualność i zazwyczaj są tylko pozorną mądrością. Ludzkich słów mamy w nadmiarze i tęsknimy za spokojnym, mądrym Bożym Słowem, które, napełnia radością, pokojem, mądrością i optymizmem, wiarą i nadzieją.

Niedzielna uczta Bożego Słowa to cztery wykwintne dania, trzy czytania i  psalm, który zazwyczaj jest modlitewną refleksją  nad czytaniami.

Bogactwo Bożej Mądrości jest tak wielkie, że nie można go zrozumieć i zapamiętać w stu procentach. Nie jest możliwe pełne skonsumowanie na raz porcji mądrości zawartej w Liturgii Słowa. Nie trzeba jednak martwić się z tego powodu, podobnie jak się nie martwimy, że z czystego źródełka nie zabierzemy całej wody, bo zawsze możemy tu wrócić, gdy jesteśmy spragnieni. Nie martwmy się, że nie wszystko zapamiętamy z Liturgii Słowa, że nie wszystko zrozumiemy, ale starajmy się duchowo spożyć te prawdy, tę mądrość, którą odkryjemy, która do nas przemówi najmocniej i najgłębiej, i nią  się nasyćmy.

Cieszmy się że zawsze do tych słów możemy wrócić, otworzyć na nowo serca i umysły, aby zaczerpnąć Bożej mądrości jak czystej wody ze źródełka. Niech raczej źródło Bożej Mądrości przewyższa nasze pragnienie, niż miałoby być odwrotnie, gdyby pragnienie byłoby większe niż możliwości źródła.

Jaka jest porcja Bożej mądrości na dziś? Zwróćmy szczególną uwagę na 2 fragmenty.  

Pierwszy z nich to psalm: „Ożyje serce szukających Boga”. Psalmista przekonuje do tego, iż szukanie Boga to jedyny sposób, aby serce prawdziwie żyło, aby je obudzić z letargu, aby duchowo nie umrzeć, aby nie mieć duchowego zawału. Szukanie Boga to nasze najważniejsze zadanie. Szukać Boga, to znaczy przebywać z Nim, modlić się do Niego, mieć dla Niego czas. „Kto szuka Ciebie już cię znalazł, już Cię ma, komu Ciebie trzeba”, pisze poeta.  „Kto szuka prawdy, dobra, miłości – szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”, pisze Święta Edyta Stein. Pomóż nam Panie, aby słowa tego psalmu nieustannie brzmiały w naszych uszach:  „Ożyje serce szukających Boga’.

         Zawsze głównym daniem uczty Bożego Słowa jest fragment Ewangelii. Dziś słyszymy przypowieść o  miłosiernym samarytaninie. Wprowadzeniem zaś do tej przypowieści jest spotkanie Jezusa z uczonym w prawie i pytanie skierowane do Jezusa: „Co mam czynić aby osiągnąć życie wieczne?”  Odpowiedź Jezusa znamy od dzieciństwa: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca, a bliźniego jak siebie samego”.

Miłość Boga i miłość człowieka to dwie strony tego samego medalu, nie da się ich rozdzielić, bo w przeciwnym razie zawsze będzie ona ułomna, pozorna i nieprawdziwa, będzie tylko nieudaną podróbką i falsyfikatem. Prawdziwa miłość jest ludzka i Boża zarazem. Święty Augustyn napisał, że miłość Boga i człowieka, to dwie nogi na których idziemy do nieba. Zatroszczmy się, aby obie  były zdrowe i piękne, nie ułomne, bo w przeciwnym razie daleko nie zajdziemy, a już na pewno nie do nieba. Natomiast skandynawski myśliciel, Soren Kirkegaard mówił, że miłość Boga i miłość człowieka to jak dwuskrzydłowe drzwi, które otwierają się zawsze razem. Miłość do człowieka, czyli życzliwość, szacunek, dobroć, także wobec tych, którym trudno jest takie uczucie okazać, to prawdziwy sprawdzian wiary i miłości do Boga.

Wróćmy do  przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. Mamy przed oczyma rannego człowieka, dwóch ludzi, którzy mu nie pomogli i Samarytanina, który okazał serce i wielką pomoc. Droga z Jerozolimy do Jerycha, na której rozegrała się ta historia, ma około 30 km. To droga wąska, skalista i kręta, to poniekąd raj dla rabusiów, którzy często napadali na samotnie podróżujących.  Możemy wyróżnić kilku bohaterów tej przypowieści.

Podróżujący – trochę bezmyślny i nieroztropny. Sam wybrał się w tak niebezpieczną drogę. Nawet dobre zamiary nie zwalniają człowieka z używania rozumu, z roztropności i przewidywania trudności. 

Kapłan, który nie pomógł rannemu człowiekowi. Może myślał, że on już nie żyje, a  gdyby  dotknął  zmarłego, przez 7 dni pozostałby nieczysty i nie mógłby sprawować liturgii. Dla niego surowa litera prawa i obowiązujące przepisy stały się ważniejsze, niż pomoc człowiekowi potrzebującemu pomocy.  

Lewita, który także nie pomógł, bo przesadnie dbał o swoje bezpieczeństwo.  Zdarzało się bowiem, iż leżący człowiek tylko  udawał  rannego, aby z zasadzki, zza skał wypadli wspólnicy i napadli podróżnika. Często pomoc drugiemu człowiekowi  wiąże się z trudnościami, rezygnacją ze swoich planów, z pewnym ryzykiem,  ale to też nie zwalnia nas  z pomocy, jaką możemy okazać innym.

I wreszcie Samarytanin. Słuchający przypowieści spodziewali się że to będzie wyjątkowy łajdak, obcy i nieufny, bo przecież pochodził spoza Narodu Wybranego. Tymczasem okazał się wspaniały, wrażliwy i godny naśladowania. Tylko on pomógł rannemu człowiekowi.

Z tej przypowieści możemy wyciągnąć wiele ciekawych wniosków.

Warto pomagać człowiekowi nawet wtedy, gdy on sam jest przyczyną swej trudnej sytuacji, jeśli postąpił nieroztropnie.

Każdy znajdujący się w potrzebie jest naszym bliźnim bez względu na wiek, religię, poglądy, bez względu na wszystko. Człowiek w potrzebie to sam Jezus, który niemo prosi o zainteresowanie i pomoc. A pomoc powinna być praktyczna. Samo użalanie się, współczucie, nie wystarczy, same słowa nie wystarczą, konieczny jest konkretny czyn. Pewnie kapłan i lewita z przypowieści też współczuli rannemu, ale pomocy  nie okazali.   

Wskazując na Samarytanina, Jezus mówi: „Idź i ty czyń podobnie”. Ewangelia zachęca do naśladowania ludzi dobrych i szlachetnych, takich, którzy z miłości do Boga czynią dobro tym, których On postawił na naszej drodze.

Panie Jezu, daj nam mądrość serca i wrażliwość duszy, by nasze słowa i czyny mogły się Tobie podobać.