Aktualności

Słowo na niedzielę

 Wielka nagroda czy ulotne chwile przyjemności?

20 lat przed narodzeniem Chrystusa rzymski poeta, Horacy, w jednej ze swych słynnych pieśni daje dziewczynie Leukonoe taką radę: „Korzystaj z dnia, jak najmniej zostawiaj na niepewne jutro. Łap chwile szczęścia i nie myśl o tym co jutro, liczy się tylko dziś.” Carpe diem, czyli łap dzień.

To powiedzenie „Carpe diem” weszło do naszej kultury i powtarzane było w ciągu wieków niezliczoną ilość razy. Czasem ludzie mówią: korzystaj z przyjemności ile się tylko da, nie patrz na to, co będzie dalej, liczy się tylko dziś. I tak zrodziła się filozofia hedonizmu, czyli korzystania z okazji, które przynosi obecna chwila, bez patrzenia na to, co będzie dalej. Takie podchodzenie do życia opisują też powiedzenia: „Używaj świata póki służą lata”, oraz „Hulaj dusza, piekła nie ma”.    

Przed tak nieodpowiedzialnym myśleniem przestrzega nas Pan Jezus w dziś czytanej Ewangelii. Opowiada On przypowieść o słudze dobrym i złym. Oto Pan ustanowił rządców nad swoją służbą i wyjechał w daleką podróż. Jeden rządca, wierny i roztropny, troszczył się o służbę całym sercem, bo wiedział, że kiedy Pan powróci, on otrzyma sowitą nagrodę za wierność. Ale drugi rządca pomyślał sobie, że Pan się ociąga z powrotem, i zaczął źle traktować swoje sługi i służebnice, a przy tym się upijał i nie szanował majątku Pana. Gdy wrócił Pan o godzinie, której się nie spodziewał, wyznaczył mu miejsce z niewiernymi, spotkała go zasłużona kara.

Drodzy, to przypowieść o nas, o naszym życiu, o naszym spojrzeniu na teraźniejszość i przyszłość. Jeśli, jak zły rządca, zapomnimy, że nasz Pan kiedyś przyjdzie, to, czeka nas marny los. Nie możemy zapomnieć, że musimy kiedyś stanąć przed trybunałem Chrystusa i zdać sprawę ze swojego życia. Jezus w pięknych słowach opisuje nagrodę, jaka czeka wierne sługi: „Szczęśliwi owi słudzy, których Pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie, karze im zasiąść do stołu i będzie im usługiwał”. Warto więc o tym pamiętać, bo od tego zależy nasza wieczność, szczęśliwa lub nieszczęśliwa. Należy pamiętać, że kiedyś skończy się nasze życie ziemskie i Bóg wezwie nas na sąd. Myśl o tym powinna nas mobilizować do wierności Bogu i do lepszego życia.

Pewien bogaty, i niezbyt przykładnie żyjący człowiek poprosił papieża Piusa IX o spowiedź. Szczerze się wyspowiadał, ale gdy papież chciał mu zadać pokutę, to pojawiły się pewne problemy ze strony bogatego penitenta. Gdy papież chciał zadać za pokutę post, on się wymawiał, słabym zdrowiem, z tego samego powodu odpadła możliwość pokutnej pielgrzymki. Na dłuższą modlitwę ów człowiek był, jak mówił, zbytnio zapracowany. Wtedy papież wpadł na oryginalny pomysł. Ofiarował penitentowi złoty pierścień z napisem „Memento mori”, i polecił zawsze nosić go na palcu i przynajmniej dwa razy dziennie powtarzać ten napis. Memento mori, po łacinie, znaczy: „Pamiętaj że umrzesz”. Ów człowiek bardzo chętnie przyjął tę złotą, i, jak mu się wydawało, łatwą pokutę. Okazała się ona zbawienna w skutkach i bardziej skuteczna niż długie modlitwy i posty. Codzienna pamięć o śmierci spowodowała przemianę tego człowieka, który zaczął poważniej traktować swoje życie. Potrafił odwrócić się od swoich dawnych grzechów i wszedł na Bożą drogę.

Szczęśliwymi, czyli błogosławionymi i godnymi nagrody, Pan Jezus nazywa tych, którzy z zapalonymi pochodniami, czuwają i oczekują na spotkanie ze swoim  Panem.

Zapalone pochodnie przypominają nam o świecy, jaką na naszym chrzcie zapalili nasi rodzice i chrzestni. Gdy przyjęliśmy chrzest święty, staliśmy się dziećmi Bożymi i zostaliśmy włączeni do wspólnoty Kościoła świętego. Zostaliśmy oświeceni blaskiem Bożej łaski i otrzymaliśmy dar przyjaźni Bożej. Kapłan, który był szafarzem chrztu, wypowiedział wtedy w imieniu Kościoła słowa, do rodziców i chrzestnych, aby podtrzymywali to światło, by dziecko przyjmujące chrzest i oświecone przez Pana Jezusa, postępowało zawsze jak dziecko światłości i mogło wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem ze wszystkimi  świętymi w niebie. Zauważmy  więc, że, aby zasłużyć na wspaniałą nagrodę od Pana Jezusa, należy być człowiekiem światłości, czyli postępować za światłem Ewangelii. Trzeba być wiernym Bogu i postępować według Jego nauki.  

Ewangeliczne słowa o przepasanych biodrach mówią o gotowości do pracy, poświecenia i wysiłku, aby czynić dobro, aby służyć i pomagać innym.

Natomiast czuwać i być gotowym na spotkanie z Bogiem, to mieć czyste serce, żyć w przyjaźni z Bogiem i przyjmować Komunię Świętą. Jeden ze świętych napisał, że chrześcijanin powinien być zawsze gotowy na dwie rzeczy: na śmierć i na przyjęcie Komunii Świętej.

Żyjący na przełomie V i VI wieku, Święty Cezary z Arles,  napisał takie słowa o godnym przygotowaniu się na spotkanie z Bogiem: „Jeśli ziemski król albo jakiś poważny człowiek zaprosi cię na swoje urodziny, czy nie starasz się wtedy pójść w nowym, czystym i dobrym ubraniu, aby nie urazić zapraszającego tym, że przyszedłeś w ubraniu wytartym, brzydkim i brudnym? Z równie wielkim wysiłkiem na jaki cię tylko stać, staraj się przy pomocy Chrystusa o to, żeby twoja dusza poszła na uroczystość Odwiecznego Króla, to jest na Narodziny Pana Zbawiciela, przybrana w rozmaite ozdoby cnót, w perły prostoty i kwiaty umiaru, żeby miała spokojne sumienie, jaśniejącą czystość, wspaniałą miłość i biel miłosiernych uczynków”. Człowiek pięknie ubrany na spotkanie z Bogiem, które kiedyś nastąpi w życiu każdego, to człowiek, który „ubrany jest” w łaskę uświęcającą i ozdobiony w miłość i dobre uczynki.

Bez względu na to, jak będzie wyglądało nasze życie, bez względu na wszystko, najważniejsze jest to, aby żyć w przyjaźni z Bogiem. Najważniejsze jest to, aby trzymać wysoko zapaloną pochodnię wiary, czyli postępować za światłem Jezusowej Ewangelii. Wtedy możemy być pewni, że nasz Mistrz, Jezus Chrystus, zaprosi nas na wieczną ucztę w niebie, że On Sam będzie nam usługiwał, że niczego nam nie będzie brakować i będziemy bardzo szczęśliwi.   Szczęścia, które się nigdy nie skończy, nikt nam nie odbierze.