Aktualności
Niedziela Bożego Słowa
- Szczegóły
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano: sobota, 25 styczeń 2025 20:16
- Ks. Proboszcz
- Odsłony: 40
Niedziela 26 stycznia 2025 roku jest w Kościele Niedzielą Słowa Bożego. Mszę świętą w dniu dzisiejszym rozpoczynamy od uroczystego wniesienia księgi Pisma Świętego, by w ten sposób uczcić Boga obecnego w słowach zapisanych na kartach Świętej Księgi. Pragniemy głębiej pochylić się nad Bożym Słowem, aby odnaleźć nadzieję, do pielęgnowania której zaprasza nas w Roku Jubileuszowym papież Franciszek. Dlatego też dziś zachęcamy do lektury dwóch kazań przygotowanych przez Biblistów na Niedzielę Słowa Bożego.
Kazanie 1
Jak się rozwija i objawia „Boża nadzieja” w chrześcijaninie?
W Roku Jubileuszowym, który przeżywamy pod hasłem „Pielgrzymi Nadziei”,
liturgia Niedzieli Słowa Bożego objawia nam, jak rozwija się w chrześcijaninie cnota
Bożej nadziei. Z katechizmu wiemy, że w sakramencie Chrztu świętego nadzieja jest
nam dana od Boga – wraz z dwoma innymi cnotami, a mianowicie cnotą wiary w
Boga i Bogu oraz miłości Boga i do Boga. Tak jak wiara i miłość również nadzieja
pokładana w Bogu i dotycząca Osoby samego Boga. Dlatego mówimy „Boża
nadzieja”!
Każda z tych cnót jest Bożym ziarnem, które rozwija się w człowieku ochrzczonym
przez całe jego życie. Wiemy, jak i dzięki czemu rozwijają się wiara i miłość: w
dziecku, w młodym człowieku, a ostatecznie osiągają dojrzały kształt w człowieku
dorosłym. Często osiągają heroiczny wymiar – w całkowicie oddanych Bogu świętych
i w męczennikach, ale także czy w wiernych świeckich naśladujących Chrystusa w
rodzinie, w świecie ateizmu. Ale w zasadzie nie rozważamy, jak w chrześcijaninie
rozwija się Boża nadzieja.
Liturgia Słowa tej niedzieli objawia nam dwa czynniki kształtujące Bożą nadzieję
człowieku wierzącym i ochrzczonym.
- Nadzieja – z obecności Boga JESTEM w Piśmie świętym – objawia się w
radości z PANA
W pierwszym czytaniu jest mowa o mieszkańcach Jerozolimy, którzy jakiś czas temu
powrócili z niewoli w Babilonii. Odbudowali zniszczone domy, świątynię i mury
miasta. Spełniły się ich ludzkie nadzieje. Ale nie mieli w sercach Bożej nadziei. Nie
wiedzieli, czy Bóg Przymierza, który ich opuścił, bo złamali Jego Prawo, stali się
bałwochwalcami, chce dalej być ich Bogiem.
Tej zasadniczej niepewności i bezradności – tej beznadziei – zaradza dopiero kapłan-
pisarz Ezdrasz, który „z natchnienia Bożego, przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w
którym uczestniczyli przede wszystkim mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy
inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi, od rana aż do południa przed
mężczyznami, kobietami i tymi, którzy mogli rozumieć; a uszy całego ludu były
zwrócone ku księdze Prawa. (...) I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały
lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: «Amen! Amen!» Potem oddali pokłon i padli
przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi. Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa
Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie”. Oto
pierwszy, zasadniczy czynnik kształtujący nadzieję ludu Przymierza: czytanie i
słuchanie słowa Bożego zapisanego w Księdze Prawa, czyli w pierwszych pięciu
księgach naszego Pisma świętego. Ten wielki Dar, jaki przez Ezdrasza został
ofiarowany ludowi pogrążonemu w powygnaniowej beznadziei, jest niego
sakramentem najświętszej Obecności żywego Boga. Przyjęli ten Dar z największą
czcią: „oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi”, wołając:
Amen! Amen! Tymi słowami otwarli przed Nim swoje serca i umysły.
Uznali Boży Dar – Pismo święte – za żywe źródło nadziei, które będzie im
towarzyszyć każdego dnia. Jego słowa – czytane, słuchane i objaśniane – będą
objawiać im Boga, którego mogą słuchać i w którym mogą pokładać nadzieję! I to
Boga Przymierza – Boga, który jest blisko. On, który JEST TU, nie tylko pociesza
płaczących, ale wszystkich napełnia radością i wspiera swoją boską Mocą. Dlatego
ostatecznie całe wydarzenie podsumowuje rządzący nimi namiestnik Nehemiasz
słowami: „A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją»”.
Radość to najważniejszy znak żywej nadziei!!! A „radość w Panu” to znak Bożej
nadziei.
- Nadzieja – oparta na Ewangelii Chrystusa – objawia się poprzez
aktywność we wspólnocie Kościoła
Jeszcze większą nadzieję daje Ewangelia. Chrześcijanin na jej słowach opiera się na
co dzień i za nimi podąża ku radosnej i pełnej wesela przyszłości. Niewierzący nie
mają tej cnoty, jaką jest Boża nadzieja zasilana słowami Ewangelii. Trafnie zauważa
papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium, że żyją oni w stanie beznadziei.
Jedynie Moc płynąca ze słów Ewangelii, w których obecny jest dla nas
zmartwychwstały Chrystus, wyzwala „od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki,
od izolacji”.
I dodaje, że świat współczesny niesie ryzyko – także dla chrześcijan – w postaci
wielorakiej i przygniatającej oferty konsumpcji, która rodzi w duszach „smutek” – w
ludziach „przyzwyczajonym do wygody i o chciwym sercu, towarzyszący
poszukiwaniu powierzchownych przyjemności oraz izolującemu się sumieniu. Kiedy
życie wewnętrzne zamyka się we własnych interesach, nie ma już miejsca dla innych,
nie liczą się ubodzy, nie słucha się już więcej głosu Bożego, nie doświadcza się
słodkiej radości z Jego miłości, zanika entuzjazm związany z czynieniem dobra”. To
bardzo dokładny i realistyczny obraz beznadziei, która zawładnęła milionami ludzi,
którzy zdradzili Ewangelię, wzgardzili nią – także sercami wielu chrześcijan kiedyś
uroczyście obdarzonych Ewangelią (np. przy bierzmowaniu) i Bożą nadzieją. Trwają
w „smutku” – czy wręcz zniechęceniu i rozczarowaniu wszystkim i wszystkimi.
Świadectwo takiego smutku i rozpaczy opublikował w okresie Bożego Narodzenia
Muniek Stańczyk, lider zespołu T. Love – w wywiadzie dla Frondy zatytułowanym:
„Bóg też chciał zostać MOIM KUMPLEM”. Uchyla w nim przed nami drzwi do
najtrudniejszych momentów swojego życia. Okazały się one jednocześnie przełomowe
dla jego spojrzenia na samego siebie – na odniesienie do Boga i Chrystusa. Od
wypełnionego pokusami życia rock’n’rollowca i poczucia... pustki po głębokie
nawrócenie – to opowieść o drodze pełnej zakrętów. „Wszystko było: używki, alkohol,
narkotyki, kac taki ogólny. (...) Chce mi się ryczeć po prostu. Boże, jak jest mi źle” –
tak artysta wspomina chwilę, w której napisał słowa do piosenki „Bóg”, piosenki,
żarliwego wołania z dna zagubienia w świecie sławy o relację ze Stwórcą, o Bożą
nadzieję, które w pełni zrozumiał wiele lat później1
.
Tymczasem Pan Jezus sam precyzyjnie określa dzisiaj, jak działają słowa Dobrej
Nowiny, którą On głosi: „«Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i
posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a
niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok
łaski Pana»”. Słowa Jego Ewangelii są pełne tej Mocy Ducha, która wyzwala, otwiera
oczy na drugich, przezwycięża trudności niesie Boże łaski!
1 Cały wywiad pod linkiem: https://www.fronda.pl/a/Muniek-Staszczyk-o-swojej-chorobie-i-myslach-
samobojczych-PORUSZAJACE-SWIADECTWO,238685.html
To ta Ewangelia Syna Bożego objawia chrześcijaninowi, że należy do wielkiej
wspólnoty, jaką jest mistyczne Ciało Chrystusa – Kościół. Dlatego apostoł Paweł
maluje dzisiaj przed nami jego obraz – „Wy jesteście Ciałem Chrystusa i
poszczególnymi Jego członkami”. Ukazuje doskonałą harmonię, w której żyją
wierzący, porównani do różnych organów i części ludzkiego ciała. „Bóg tak
ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne
czci, by nie powstało rozdwojenie w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły
się o siebie nawzajem. Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie
inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie,
współradują się wszystkie członki”.
Nie ma chrześcijanina w izolacji, w oderwaniu od Ciała Chrystusa – pogrążonego w
rozpaczy, zamkniętego w swej małości i nędzy. Każdy ma nieskończoną wręcz sieć
zbawczych odniesień do innych: do mocniejszych w wierze, chorych, ale i do
apostołów, nauczycieli, do świętych na ziemi i w niebie, do charyzmatyków
czyniących cuda. Tak rozwija się człowiek Bożej nadziei – we wspólnocie Ciała
Chrystusa jako Jego żywa cząstka. Ostatecznie, chrześcijanin nadziei opartej na
słowach Ewangelii tworzy Kościół jako wspólnotę Bożej nadziei. W oderwaniu od tej
wspólnoty nie ma nadziei – nadziei zbawienia!
- Liturgia – celebracja Bożej nadziei
Jako wierzący w Boga, ochrzczeni uczniowie i uczennice Chrystusa karmimy naszą
nadzieję, gdy – jak mieszkańcy Jerozolimy w czasach Ezdrasza i mieszkańcy Nazaretu
– słuchamy i rozważamy ofiarowane nam fragmenty Pisma świętego Starego i
Nowego Testamentu, gdy otwieramy serca na słowa Ewangelii. W ustanowioną przez
papieża Franciszka Niedzielę Słowa Bożego dziękujmy Ojcu, Synowi i Duchowi
Świętemu za to niewyczerpałne Źródło nadziei – Bożej nadziei – które każdej niedzieli
i każdego dnia ją zasila nowymi słowami i energiami Ducha! Zaiste, jak
wyznawaliśmy śpiewając refren psalmiczny: „Słowa Twe, Panie, są Duchem i
Życiem”. Bierzmy je na serio do swoich umysłów i serc! Niech na co dzień objawiają
nam Tego, który JEST TU z nami i przez swoją świętą Obecność jest naszą Nadzieją –
Oparciem i Celem. Niech objawiają nam Dobrą Nowinę Chrystusa, która nas wyzwala
z beznadziei. Niech ona włącza nas w wieloraką aktywność Kościoła – będącego
Ciałem Chrystusa, który jest „naszą Nadzieją Chwały”, w żywy organizm Kościoła,
który jest Wspólnotą Nadziei zbawienia wiecznego dla każdego ochrzczonego.
Kazanie 2
Słowo Boże – dla pielgrzymów nadziei
„Pokładam nadzieję w Twoim słowie, Panie” (Ps 119). Tak brzmi hasło tegorocznej Niedzieli
Słowa Bożego.
W jaki sposób Słowo Boże wnosi w nasze dusze nadzieję? Jak należy je czytać i jak słuchać,
aby rzeczywiście budziło w nas nadzieję? Dlaczego psalmista wyznaje, że to właśnie w
słowie, które od Boga pochodzi, pokłada swoją nadzieję? Na czym lub na kim ona się opiera?
- Słuchać bez pośpiechu, jak odpoczywający przy źródle wędrowiec
Liturgia Słowa, którą przeżywamy podczas każdej Eucharystii, to uprzywilejowany moment,
w którym Biblia zaprasza nas do wejścia w swój świat. Liturgii tej nie wymyśliliśmy my
chrześcijanie, o czym możemy się przekonać słuchając dzisiejszego pierwszego czytania z
Księgi Nehemiasza. Historia tej księgi rozgrywa się w piątym wieku przed Chrystusem, za
czasów króla perskiego Artakserksesa, kiedy Izraelici po okresie wygnania babilońskiego
wracają do swojej ojczyzny. Jednym z głównych bohaterów tamtych czasów jest Ezdrasz,
kapłan i pisarz, który prowadzi pierwszy pochód około dwóch tysięcy rodaków, mających
odbudować Jerozolimę i zniszczoną świątynię. W dzisiejszym pierwszym czytaniu
spotykamy go już po kilkunastu latach, kiedy na dziedzińcu odnowionego domu Bożego
przewodniczy obchodom Święta Namiotów.
Liturgia tego święta do złudzenia przypomina naszą liturgię Słowa. Ezdrasz przynosi Księgę
Prawa, Torę, i czyta ją wobec wszystkich, mężczyzn i kobiet. Czyni to na specjalnym
podwyższeniu, odpowiednik późniejszej bimy w synagodze i naszej ambony w kościele.
Słowo Boże czytane jest z dodatkiem objaśnienia, które czynią lewici – to nasze kazanie.
Prawdopodobnie objaśnienia sprowadzały się do tłumaczenia Tory spisanej w języku
hebrajskim na aramejski, którym mówili Izraelici po latach niewoli. Wreszcie po skończonym
czytaniu Ezdrasz błogosławi lud, który stojąc odpowiada „Amen”. Taki scenariusz liturgii
słowa do dziś dnia obserwować można w synagogach, w pierwszym wieku po Chrystusie
przejęliśmy go także my chrześcijanie.
Oprócz tych podobieństw w liturgii Ezdrasza na szczególną uwagę zasługuje jeszcze kilka
momentów. Uszy wszystkich, pisze autor, zwrócone były ku Księdze Prawa (Ne 8, 3). Można
sobie wyobrazić atmosferę skupienia, milczenie, które panowało wówczas na placu
świątynnym i jeden głos, który wybrzmiewał w tej ciszy i czytał, czytał niezmordowanie, od
rana aż do południa. Nikt się nigdzie nie spieszył, nikogo nie męczyło słuchanie. Ci, którzy
przeszli długą drogę niewoli, wiedzieli już, że nie mają się gdzie spieszyć. Wielu z nich
utraciło wszystko podczas upadku Jerozolimy, wielu zaryzykowało wszystko wracając do
niej. Byli jak zmęczeni drogą wędrowcy, którym wreszcie dane było zatrzymać się i pić
długo, bez pośpiechu. Pili ze źródła Słowa Bożego, Słowa, które, zapomniane i nie słyszane
przez lata, znów powracało do nich.
A kiedy Ezdrasz wzniósł swoje ręce do błogosławieństwa, lud upadł na twarz i oddał pokłon.
Czyżby kłaniali się Ezdraszowi, który wskrzesił ich, przyprowadzając na nowo do kraju
przodków? Nie, Izrael oddał pokłon Księdze Prawa. Tekst hebrajski używa w tym miejscu
czasownika hwh, który oznacza pokłon oddawany samemu Bogu. Jesteśmy obecni w chwili,
kiedy w narodzie wybranym rodzi się prawdziwy kult Słowa. Później, kiedy najazd rzymski
Tytusa zniszczy świątynię i rozproszy Żydów po całym świecie, przetrwa tylko Słowo, w
którym mieszka Bóg, cześć dla Tory, którą traktować będą jako jego wcielenie. Jej poświęcać
będą całe swoje życie, studiując ją, ucząc się jej na pamięć, recytując w modlitwach.
- Słuchać Jezusa, który otwiera horyzont nadziei – obecność Boga
Także Jezus, Słowo Wcielone, podczas Eucharystii przechodzi pośród nas. Czy towarzyszy
Mu jakiekolwiek poruszenie naszego serca? Być może nie zauważamy Go nawet, tymczasem
ile napięcia towarzyszyło jego pojawieniu się w synagodze w Nazarecie. Kiedy powstał, aby
czytać Pismo zawisły na nim spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Odczytał fragment
mesjański z Księgi Izajasza, o Słudze Jahwe, na którym spoczął Duch Pana, który przywraca
wzrok niewidomym, ogłasza wolność uwięzionym, obwołuje rok łaski. Kiedy zwinął księgę i
usiadł, oczy wszystkich wciąż były w Nim utkwione. Oczekiwali wyjaśnienia. Nic
prostszego, Słowo Boże na ten dzień mówiło właśnie o Nim. Mieszkańcy Nazaretu a wraz z
nimi i my oczekujemy tylko jednego wyznania Jezusa – „To o Mnie mówi prorok Izajasz, ja
jestem oczekiwanym Mesjaszem”. Tymczasem Jezus wypowiada tylko enigmatyczne zdanie:
„Dziś spełniły się te Słowa Pisma, któreście słyszeli.” W jaki sposób się spełniły?- tego już
nie dane nam jest wiedzieć.
Dlaczego Jezus nie odkrywa swojej tożsamości, dlaczego nie mówi od razu, kim jest?
Dlaczego twierdzi, że wypełniły się słowa mówiące o uzdrowionych i uwolnionych, skoro nie
uczynił jeszcze żadnego cudu, znajduje się na początku swojej misji? Kiedy zaczynamy się
wczytywać w tekst Łukasza zauważamy, że więcej w nim niepokojących pytań niż
pewników. Dopiero kiedy zaczynamy sobie te pytania głośno zadawać, odkrywamy, czym
jest rzeczywiście Słowo Boże. Nie ma w nim nic z chłodnej pewności nieożywionego tekstu.
Słowo to głos Boga, to stojąca za nim żywa Osoba, chce nas prowadzić w duchu wolności.
Jezus, nasze Słowo, nigdy nie daje i nie narzuca nikomu gotowych odpowiedzi na pytania o
swoją obecność, miłość, o nasze powołanie, sens życia i celowość cierpień. U Niego
gotowych odpowiedzi nie ma. Chce nas do nich doprowadzić, chce abyśmy je odkryli -
zaprasza nas w drogę. Jego słowa krok po kroku będą nabierały coraz bardziej realnych
kształtów. Niedługo po wydarzeniu w Nazarecie, które zapowiada Jego misję, także On
wyruszy w wędrówkę, w której da się poznać jako prorok uzdrawiający i głoszący w mocy
Ducha słowo Boże. Aby przekonać się, kim naprawdę jest, trzeba będzie czekać aż do
Wieczernika i Ofiary na krzyżu. Jego słowo spełni się ostatecznie, lecz aby to ujrzeć, trzeba
będzie Mu towarzyszyć cierpliwie i z ufnością.
- Aplikacja
1) Słowo zaprasza nas dziś do tego, abyśmy przychodząc na Eucharystię zrezygnowali na
chwilę z pośpiechu życia, zostawili przed Panem nasze codzienne sprawy i problemy. Żeby
usłyszeć Jego głos zwiastujący nadzieję, trzeba się zatrzymać, jak wędrowiec, który dotarł
do źródła. Dobrze jest pić bez pośpiechu. Dopiero wówczas czujemy smak Słowa.
2) Wrażliwość na obecność Boga w jego Słowie i emocje, z jakimi przeżywa się spotkanie z
Nim, to nieoceniona lekcja, jaką do dziś dnia daje nam Izrael. W Księdze Nehemiasza lud
płacze słysząc Słowa Boga, słysząc słowa, których do końca nie rozumie, ale wyczuwając
bliskość Osoby, która za nimi stoi. Ezdrasz nakazuje, aby zapomnieli o tym, co za nimi, o
tułaczce i własnych grzechach. To radość w Panu ma być ich ostoją – źródłem nadziei.
Bóg nie przychodzi w swym Słowie po to, pogrążyć ich w smutku i rozpamiętywaniu win,
pragnie przywrócić im radość życia, podarować doświadczenie swojej miłości. Czym jest dla
Izraela radość spotkania ze Słowem Boga wie każdy, kto oglądał liturgię synagogalną. Kiedy
w jej centralnym punkcie Tora zostaje wyjęta z aron haqqodesz i przechodzi pomiędzy
zgromadzonymi, nie ma nikogo kto by nie śpiewał i nie pragnął jej dotknąć. To przechodzi
sam Pan.
3) Słowo Jezusa to Słowo nadziei! Odpowiada ono na nasze życiowe pytania, przychodzi w
trudnych sytuacjach. Nie zniechęcajmy się, kiedy Słowo wydaje się niezrozumiałe. Często
potrzeba czasu, żeby dojrzało i wydało owoc w naszym życiu. W takiej chwili Słowo, do tej
pory niezrozumiałe, okazuje się być ratunkiem, oparciem i drogowskazem. Dziś Bóg zaprasza
nas do tego, abyśmy przyjęli głoszone nam w Kościele Słowo jako sakrament żyjącego
Chrystusa – naszego Pana. Pod postacią tego Słowa On sam towarzyszy nam na drodze naszej
nadziei. Tylko On może być dla każdego z nas Przewodnikiem na drodze nadziei. Tylko w
Nim – przychodzącym do nas każdego dnia w swoim Słowie – chrześcijanin może pokładać
nadzieję, która nie zawiedzie i nie przemieni się w rozczarowanie.