Aktualności

Niedziela Bożego Słowa

Niedziela 26 stycznia 2025 roku jest w Kościele Niedzielą Słowa Bożego. Mszę świętą w dniu dzisiejszym rozpoczynamy od uroczystego wniesienia księgi Pisma Świętego, by w ten sposób uczcić Boga obecnego w słowach zapisanych na kartach Świętej Księgi. Pragniemy głębiej pochylić się nad Bożym Słowem, aby odnaleźć nadzieję, do pielęgnowania której zaprasza nas w Roku Jubileuszowym papież Franciszek. Dlatego też dziś zachęcamy do lektury dwóch kazań przygotowanych przez Biblistów  na Niedzielę Słowa Bożego.

Kazanie 1

Jak się rozwija i objawia „Boża nadzieja” w chrześcijaninie?

W Roku Jubileuszowym, który przeżywamy pod hasłem „Pielgrzymi Nadziei”,

liturgia Niedzieli Słowa Bożego objawia nam, jak rozwija się w chrześcijaninie cnota

Bożej nadziei. Z katechizmu wiemy, że w sakramencie Chrztu świętego nadzieja jest

nam dana od Boga – wraz z dwoma innymi cnotami, a mianowicie cnotą wiary w

Boga i Bogu oraz miłości Boga i do Boga. Tak jak wiara i miłość również nadzieja

pokładana w Bogu i dotycząca Osoby samego Boga. Dlatego mówimy „Boża

nadzieja”!

Każda z tych cnót jest Bożym ziarnem, które rozwija się w człowieku ochrzczonym

przez całe jego życie. Wiemy, jak i dzięki czemu rozwijają się wiara i miłość: w

dziecku, w młodym człowieku, a ostatecznie osiągają dojrzały kształt w człowieku

dorosłym. Często osiągają heroiczny wymiar – w całkowicie oddanych Bogu świętych

i w męczennikach, ale także czy w wiernych świeckich naśladujących Chrystusa w

 

rodzinie, w świecie ateizmu. Ale w zasadzie nie rozważamy, jak w chrześcijaninie

rozwija się Boża nadzieja.

Liturgia Słowa tej niedzieli objawia nam dwa czynniki kształtujące Bożą nadzieję

człowieku wierzącym i ochrzczonym.

  1. Nadzieja – z obecności Boga JESTEM w Piśmie świętym – objawia się w

radości z PANA

W pierwszym czytaniu jest mowa o mieszkańcach Jerozolimy, którzy jakiś czas temu

powrócili z niewoli w Babilonii. Odbudowali zniszczone domy, świątynię i mury

miasta. Spełniły się ich ludzkie nadzieje. Ale nie mieli w sercach Bożej nadziei. Nie

wiedzieli, czy Bóg Przymierza, który ich opuścił, bo złamali Jego Prawo, stali się

bałwochwalcami, chce dalej być ich Bogiem.

 

Tej zasadniczej niepewności i bezradności – tej beznadziei – zaradza dopiero kapłan-

pisarz Ezdrasz, który „z natchnienia Bożego, przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w

 

którym uczestniczyli przede wszystkim mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy

inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi, od rana aż do południa przed

mężczyznami, kobietami i tymi, którzy mogli rozumieć; a uszy całego ludu były

zwrócone ku księdze Prawa. (...) I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały

lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: «Amen! Amen!» Potem oddali pokłon i padli

przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi. Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa

Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie”. Oto

pierwszy, zasadniczy czynnik kształtujący nadzieję ludu Przymierza: czytanie i

słuchanie słowa Bożego zapisanego w Księdze Prawa, czyli w pierwszych pięciu

księgach naszego Pisma świętego. Ten wielki Dar, jaki przez Ezdrasza został

ofiarowany ludowi pogrążonemu w powygnaniowej beznadziei, jest niego

sakramentem najświętszej Obecności żywego Boga. Przyjęli ten Dar z największą

czcią: „oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi”, wołając:

Amen! Amen! Tymi słowami otwarli przed Nim swoje serca i umysły.

Uznali Boży Dar – Pismo święte – za żywe źródło nadziei, które będzie im

towarzyszyć każdego dnia. Jego słowa – czytane, słuchane i objaśniane – będą

objawiać im Boga, którego mogą słuchać i w którym mogą pokładać nadzieję! I to

Boga Przymierza – Boga, który jest blisko. On, który JEST TU, nie tylko pociesza

płaczących, ale wszystkich napełnia radością i wspiera swoją boską Mocą. Dlatego

ostatecznie całe wydarzenie podsumowuje rządzący nimi namiestnik Nehemiasz

słowami: „A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją»”.

Radość to najważniejszy znak żywej nadziei!!! A „radość w Panu” to znak Bożej

nadziei.

  1. Nadzieja – oparta na Ewangelii Chrystusa – objawia się poprzez

aktywność we wspólnocie Kościoła

 

Jeszcze większą nadzieję daje Ewangelia. Chrześcijanin na jej słowach opiera się na

co dzień i za nimi podąża ku radosnej i pełnej wesela przyszłości. Niewierzący nie

mają tej cnoty, jaką jest Boża nadzieja zasilana słowami Ewangelii. Trafnie zauważa

papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium, że żyją oni w stanie beznadziei.

Jedynie Moc płynąca ze słów Ewangelii, w których obecny jest dla nas

zmartwychwstały Chrystus, wyzwala „od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki,

od izolacji”.

I dodaje, że świat współczesny niesie ryzyko – także dla chrześcijan – w postaci

wielorakiej i przygniatającej oferty konsumpcji, która rodzi w duszach „smutek” – w

ludziach „przyzwyczajonym do wygody i o chciwym sercu, towarzyszący

poszukiwaniu powierzchownych przyjemności oraz izolującemu się sumieniu. Kiedy

życie wewnętrzne zamyka się we własnych interesach, nie ma już miejsca dla innych,

nie liczą się ubodzy, nie słucha się już więcej głosu Bożego, nie doświadcza się

słodkiej radości z Jego miłości, zanika entuzjazm związany z czynieniem dobra”. To

bardzo dokładny i realistyczny obraz beznadziei, która zawładnęła milionami ludzi,

którzy zdradzili Ewangelię, wzgardzili nią – także sercami wielu chrześcijan kiedyś

uroczyście obdarzonych Ewangelią (np. przy bierzmowaniu) i Bożą nadzieją. Trwają

w „smutku” – czy wręcz zniechęceniu i rozczarowaniu wszystkim i wszystkimi.

Świadectwo takiego smutku i rozpaczy opublikował w okresie Bożego Narodzenia

Muniek Stańczyk, lider zespołu T. Love – w wywiadzie dla Frondy zatytułowanym:

„Bóg też chciał zostać MOIM KUMPLEM”. Uchyla w nim przed nami drzwi do

najtrudniejszych momentów swojego życia. Okazały się one jednocześnie przełomowe

dla jego spojrzenia na samego siebie – na odniesienie do Boga i Chrystusa. Od

wypełnionego pokusami życia rock’n’rollowca i poczucia... pustki po głębokie

nawrócenie – to opowieść o drodze pełnej zakrętów. „Wszystko było: używki, alkohol,

narkotyki, kac taki ogólny. (...) Chce mi się ryczeć po prostu. Boże, jak jest mi źle” –

tak artysta wspomina chwilę, w której napisał słowa do piosenki „Bóg”, piosenki,

żarliwego wołania z dna zagubienia w świecie sławy o relację ze Stwórcą, o Bożą

nadzieję, które w pełni zrozumiał wiele lat później1

.

 

Tymczasem Pan Jezus sam precyzyjnie określa dzisiaj, jak działają słowa Dobrej

Nowiny, którą On głosi: „«Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i

posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a

niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok

łaski Pana»”. Słowa Jego Ewangelii są pełne tej Mocy Ducha, która wyzwala, otwiera

oczy na drugich, przezwycięża trudności niesie Boże łaski!

 

1 Cały wywiad pod linkiem: https://www.fronda.pl/a/Muniek-Staszczyk-o-swojej-chorobie-i-myslach-

samobojczych-PORUSZAJACE-SWIADECTWO,238685.html

 

To ta Ewangelia Syna Bożego objawia chrześcijaninowi, że należy do wielkiej

wspólnoty, jaką jest mistyczne Ciało Chrystusa – Kościół. Dlatego apostoł Paweł

maluje dzisiaj przed nami jego obraz – „Wy jesteście Ciałem Chrystusa i

poszczególnymi Jego członkami”. Ukazuje doskonałą harmonię, w której żyją

wierzący, porównani do różnych organów i części ludzkiego ciała. „Bóg tak

ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne

czci, by nie powstało rozdwojenie w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły

się o siebie nawzajem. Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie

inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie,

współradują się wszystkie członki”.

Nie ma chrześcijanina w izolacji, w oderwaniu od Ciała Chrystusa – pogrążonego w

rozpaczy, zamkniętego w swej małości i nędzy. Każdy ma nieskończoną wręcz sieć

zbawczych odniesień do innych: do mocniejszych w wierze, chorych, ale i do

apostołów, nauczycieli, do świętych na ziemi i w niebie, do charyzmatyków

czyniących cuda. Tak rozwija się człowiek Bożej nadziei – we wspólnocie Ciała

Chrystusa jako Jego żywa cząstka. Ostatecznie, chrześcijanin nadziei opartej na

słowach Ewangelii tworzy Kościół jako wspólnotę Bożej nadziei. W oderwaniu od tej

wspólnoty nie ma nadziei – nadziei zbawienia!

  1. Liturgia – celebracja Bożej nadziei

Jako wierzący w Boga, ochrzczeni uczniowie i uczennice Chrystusa karmimy naszą

nadzieję, gdy – jak mieszkańcy Jerozolimy w czasach Ezdrasza i mieszkańcy Nazaretu

– słuchamy i rozważamy ofiarowane nam fragmenty Pisma świętego Starego i

Nowego Testamentu, gdy otwieramy serca na słowa Ewangelii. W ustanowioną przez

papieża Franciszka Niedzielę Słowa Bożego dziękujmy Ojcu, Synowi i Duchowi

Świętemu za to niewyczerpałne Źródło nadziei – Bożej nadziei – które każdej niedzieli

i każdego dnia ją zasila nowymi słowami i energiami Ducha! Zaiste, jak

wyznawaliśmy śpiewając refren psalmiczny: „Słowa Twe, Panie, są Duchem i

Życiem”. Bierzmy je na serio do swoich umysłów i serc! Niech na co dzień objawiają

nam Tego, który JEST TU z nami i przez swoją świętą Obecność jest naszą Nadzieją –

Oparciem i Celem. Niech objawiają nam Dobrą Nowinę Chrystusa, która nas wyzwala

z beznadziei. Niech ona włącza nas w wieloraką aktywność Kościoła – będącego

Ciałem Chrystusa, który jest „naszą Nadzieją Chwały”, w żywy organizm Kościoła,

który jest Wspólnotą Nadziei zbawienia wiecznego dla każdego ochrzczonego.

 

Kazanie 2

 

Słowo Boże – dla pielgrzymów nadziei

 

„Pokładam nadzieję w Twoim słowie, Panie” (Ps 119). Tak brzmi hasło tegorocznej Niedzieli

Słowa Bożego.

W jaki sposób Słowo Boże wnosi w nasze dusze nadzieję? Jak należy je czytać i jak słuchać,

aby rzeczywiście budziło w nas nadzieję? Dlaczego psalmista wyznaje, że to właśnie w

słowie, które od Boga pochodzi, pokłada swoją nadzieję? Na czym lub na kim ona się opiera?

  1. Słuchać bez pośpiechu, jak odpoczywający przy źródle wędrowiec

Liturgia Słowa, którą przeżywamy podczas każdej Eucharystii, to uprzywilejowany moment,

w którym Biblia zaprasza nas do wejścia w swój świat. Liturgii tej nie wymyśliliśmy my

chrześcijanie, o czym możemy się przekonać słuchając dzisiejszego pierwszego czytania z

Księgi Nehemiasza. Historia tej księgi rozgrywa się w piątym wieku przed Chrystusem, za

czasów króla perskiego Artakserksesa, kiedy Izraelici po okresie wygnania babilońskiego

wracają do swojej ojczyzny. Jednym z głównych bohaterów tamtych czasów jest Ezdrasz,

kapłan i pisarz, który prowadzi pierwszy pochód około dwóch tysięcy rodaków, mających

odbudować Jerozolimę i zniszczoną świątynię. W dzisiejszym pierwszym czytaniu

spotykamy go już po kilkunastu latach, kiedy na dziedzińcu odnowionego domu Bożego

przewodniczy obchodom Święta Namiotów.

Liturgia tego święta do złudzenia przypomina naszą liturgię Słowa. Ezdrasz przynosi Księgę

Prawa, Torę, i czyta ją wobec wszystkich, mężczyzn i kobiet. Czyni to na specjalnym

podwyższeniu, odpowiednik późniejszej bimy w synagodze i naszej ambony w kościele.

Słowo Boże czytane jest z dodatkiem objaśnienia, które czynią lewici – to nasze kazanie.

Prawdopodobnie objaśnienia sprowadzały się do tłumaczenia Tory spisanej w języku

hebrajskim na aramejski, którym mówili Izraelici po latach niewoli. Wreszcie po skończonym

czytaniu Ezdrasz błogosławi lud, który stojąc odpowiada „Amen”. Taki scenariusz liturgii

słowa do dziś dnia obserwować można w synagogach, w pierwszym wieku po Chrystusie

przejęliśmy go także my chrześcijanie.

Oprócz tych podobieństw w liturgii Ezdrasza na szczególną uwagę zasługuje jeszcze kilka

momentów. Uszy wszystkich, pisze autor, zwrócone były ku Księdze Prawa (Ne 8, 3). Można

sobie wyobrazić atmosferę skupienia, milczenie, które panowało wówczas na placu

świątynnym i jeden głos, który wybrzmiewał w tej ciszy i czytał, czytał niezmordowanie, od

rana aż do południa. Nikt się nigdzie nie spieszył, nikogo nie męczyło słuchanie. Ci, którzy

przeszli długą drogę niewoli, wiedzieli już, że nie mają się gdzie spieszyć. Wielu z nich

utraciło wszystko podczas upadku Jerozolimy, wielu zaryzykowało wszystko wracając do

niej. Byli jak zmęczeni drogą wędrowcy, którym wreszcie dane było zatrzymać się i pić

długo, bez pośpiechu. Pili ze źródła Słowa Bożego, Słowa, które, zapomniane i nie słyszane

przez lata, znów powracało do nich.

A kiedy Ezdrasz wzniósł swoje ręce do błogosławieństwa, lud upadł na twarz i oddał pokłon.

Czyżby kłaniali się Ezdraszowi, który wskrzesił ich, przyprowadzając na nowo do kraju

przodków? Nie, Izrael oddał pokłon Księdze Prawa. Tekst hebrajski używa w tym miejscu

czasownika hwh, który oznacza pokłon oddawany samemu Bogu. Jesteśmy obecni w chwili,

kiedy w narodzie wybranym rodzi się prawdziwy kult Słowa. Później, kiedy najazd rzymski

Tytusa zniszczy świątynię i rozproszy Żydów po całym świecie, przetrwa tylko Słowo, w

 

którym mieszka Bóg, cześć dla Tory, którą traktować będą jako jego wcielenie. Jej poświęcać

będą całe swoje życie, studiując ją, ucząc się jej na pamięć, recytując w modlitwach.

  1. Słuchać Jezusa, który otwiera horyzont nadziei – obecność Boga

Także Jezus, Słowo Wcielone, podczas Eucharystii przechodzi pośród nas. Czy towarzyszy

Mu jakiekolwiek poruszenie naszego serca? Być może nie zauważamy Go nawet, tymczasem

ile napięcia towarzyszyło jego pojawieniu się w synagodze w Nazarecie. Kiedy powstał, aby

czytać Pismo zawisły na nim spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Odczytał fragment

mesjański z Księgi Izajasza, o Słudze Jahwe, na którym spoczął Duch Pana, który przywraca

wzrok niewidomym, ogłasza wolność uwięzionym, obwołuje rok łaski. Kiedy zwinął księgę i

usiadł, oczy wszystkich wciąż były w Nim utkwione. Oczekiwali wyjaśnienia. Nic

prostszego, Słowo Boże na ten dzień mówiło właśnie o Nim. Mieszkańcy Nazaretu a wraz z

nimi i my oczekujemy tylko jednego wyznania Jezusa – „To o Mnie mówi prorok Izajasz, ja

jestem oczekiwanym Mesjaszem”. Tymczasem Jezus wypowiada tylko enigmatyczne zdanie:

„Dziś spełniły się te Słowa Pisma, któreście słyszeli.” W jaki sposób się spełniły?- tego już

nie dane nam jest wiedzieć.

Dlaczego Jezus nie odkrywa swojej tożsamości, dlaczego nie mówi od razu, kim jest?

Dlaczego twierdzi, że wypełniły się słowa mówiące o uzdrowionych i uwolnionych, skoro nie

uczynił jeszcze żadnego cudu, znajduje się na początku swojej misji? Kiedy zaczynamy się

wczytywać w tekst Łukasza zauważamy, że więcej w nim niepokojących pytań niż

pewników. Dopiero kiedy zaczynamy sobie te pytania głośno zadawać, odkrywamy, czym

jest rzeczywiście Słowo Boże. Nie ma w nim nic z chłodnej pewności nieożywionego tekstu.

Słowo to głos Boga, to stojąca za nim żywa Osoba, chce nas prowadzić w duchu wolności.

Jezus, nasze Słowo, nigdy nie daje i nie narzuca nikomu gotowych odpowiedzi na pytania o

swoją obecność, miłość, o nasze powołanie, sens życia i celowość cierpień. U Niego

gotowych odpowiedzi nie ma. Chce nas do nich doprowadzić, chce abyśmy je odkryli -

zaprasza nas w drogę. Jego słowa krok po kroku będą nabierały coraz bardziej realnych

kształtów. Niedługo po wydarzeniu w Nazarecie, które zapowiada Jego misję, także On

wyruszy w wędrówkę, w której da się poznać jako prorok uzdrawiający i głoszący w mocy

Ducha słowo Boże. Aby przekonać się, kim naprawdę jest, trzeba będzie czekać aż do

Wieczernika i Ofiary na krzyżu. Jego słowo spełni się ostatecznie, lecz aby to ujrzeć, trzeba

będzie Mu towarzyszyć cierpliwie i z ufnością.

  1. Aplikacja

1) Słowo zaprasza nas dziś do tego, abyśmy przychodząc na Eucharystię zrezygnowali na

chwilę z pośpiechu życia, zostawili przed Panem nasze codzienne sprawy i problemy. Żeby

usłyszeć Jego głos zwiastujący nadzieję, trzeba się zatrzymać, jak wędrowiec, który dotarł

do źródła. Dobrze jest pić bez pośpiechu. Dopiero wówczas czujemy smak Słowa.

2) Wrażliwość na obecność Boga w jego Słowie i emocje, z jakimi przeżywa się spotkanie z

Nim, to nieoceniona lekcja, jaką do dziś dnia daje nam Izrael. W Księdze Nehemiasza lud

płacze słysząc Słowa Boga, słysząc słowa, których do końca nie rozumie, ale wyczuwając

bliskość Osoby, która za nimi stoi. Ezdrasz nakazuje, aby zapomnieli o tym, co za nimi, o

tułaczce i własnych grzechach. To radość w Panu ma być ich ostoją – źródłem nadziei.

 

Bóg nie przychodzi w swym Słowie po to, pogrążyć ich w smutku i rozpamiętywaniu win,

pragnie przywrócić im radość życia, podarować doświadczenie swojej miłości. Czym jest dla

Izraela radość spotkania ze Słowem Boga wie każdy, kto oglądał liturgię synagogalną. Kiedy

w jej centralnym punkcie Tora zostaje wyjęta z aron haqqodesz i przechodzi pomiędzy

zgromadzonymi, nie ma nikogo kto by nie śpiewał i nie pragnął jej dotknąć. To przechodzi

sam Pan.

3) Słowo Jezusa to Słowo nadziei! Odpowiada ono na nasze życiowe pytania, przychodzi w

trudnych sytuacjach. Nie zniechęcajmy się, kiedy Słowo wydaje się niezrozumiałe. Często

potrzeba czasu, żeby dojrzało i wydało owoc w naszym życiu. W takiej chwili Słowo, do tej

pory niezrozumiałe, okazuje się być ratunkiem, oparciem i drogowskazem. Dziś Bóg zaprasza

nas do tego, abyśmy przyjęli głoszone nam w Kościele Słowo jako sakrament żyjącego

Chrystusa – naszego Pana. Pod postacią tego Słowa On sam towarzyszy nam na drodze naszej

nadziei. Tylko On może być dla każdego z nas Przewodnikiem na drodze nadziei. Tylko w

Nim – przychodzącym do nas każdego dnia w swoim Słowie – chrześcijanin może pokładać

nadzieję, która nie zawiedzie i nie przemieni się w rozczarowanie.