Słowo na niedzielę

 

Współpracownicy Boga

 Największym skarbem świata nie są pieniądze, wspaniałe dzieła sztuki czy budowle, choćby były najpiękniejsze. Największym skarbem świata są ludzie. Żywi, prawdziwi ludzie, którzy potrafią kochać innych i czynić dobro. Największym skarbem świata są dobrzy ludzie, w których sercach mieszka Bóg i Jego prawo.

Pan Jezus przyszedł na świat po to, aby człowiekowi zagubionemu po grzechu pierworodnym, o tym przypomnieć i by grzesznego człowieka odkupić, czyli doprowadzić do nieba. Co ciekawe, Pan Jezus w dziele zbawienia nie chce robić wszystkiego zupełnie sam, ale zaprasza do współpracy ludzi. Człowiek jest zaproszony przez Boga, by współpracować w najświętszym dziele zbawiania świata. Najwspanialsze powołanie człowieka to być współpracownikiem Boga.

Na początku swej działalności publicznej Pan Jezus powołał Apostołów. Czytamy dziś w Ewangelii o powołaniu pierwszych uczniów – Piotra, Andrzeja i Jana. Pierwsze dzisiejsze czytanie opisuje natomiast powołanie Samuela, który był kapłanem, dowódcą wojskowym, sędzią i prorokiem Starego Testamentu.  Bóg potrzebuje człowieka! Wszechmogący, wszechpotężny Bóg, ma moc uciszyć burzę na morzu, rozmnożyć chleb, a nawet wskrzesić umarłego, a jednak Ten, nieogarniony przez ludzki umysł, Bóg, potrzebuje słabego, grzesznego, zwyczajnego człowieka, by go zbawić. W dziele stworzenia Bóg na tyle zaufał człowiekowi, że podarował mu wolną wolę. I od tej chwili potrzebuje naszego przyzwolenia i działania w wielkim planie zbawienia. Bóg potrzebuje naszej współpracy i zaprasza nas do niej. Święty Augustyn napisał, że Bóg stworzył nas bez naszego udziału, ale bez naszej pomocy  zbawić nas nie może.

Jezus powołał Apostołów, aby po jego śmierci głosili Ewangelię i zanieśli Dobrą Nowinę do wszystkich zakątków świata. Dziś Zmartwychwstały Chrystus nie chodzi po ziemi jak 2000 lat temu i tym bardziej potrzebuje człowieka, potrzebuje każdego z nas. Potrzebuje naszych rąk, by czynić dobro, potrzebuje naszych nóg, by odwiedzić chorego i zanieść dobro potrzebującym, potrzebuje naszych ust, by wypowiadały słowa prawdy, pokoju i nadziei, potrzebuje naszych serc, by kochać nawet tych, którzy, jak się może wydawać, na to nie zasługują.

Jeśli człowiek stara się być dobry i żyć według Bożych przykazań, jeśli znajduje czas na codzienną modlitwę i Mszę Świętą w każdą niedzielę, jeżeli potrafi szanować i kochać innych, to staje się współpracownikiem Boga. Jezus zaprasza nas do takiej właśnie współpracy, do czynienia zwyczajnego dobra tam, gdzie jest to możliwe. 

Jednym z takich, zwykłych i niezwykłych zarazem, współpracowników Boga był Francuz o hiszpańskich korzeniach, żyjący na początku XVIII wieku, Jose de la Borda. Przybył on do Meksyku w poszukiwaniu lepszego życia i bogactwa. Zamieszkał w miasteczku Taxco (czyt: Tasko), gdzie były i są do dziś, znane kopalnie srebra. Dzięki swoim talentom, ale także pracowitości zgromadził duży majątek i wiodło mu się bardzo dobrze. Był przy tym bardzo pobożnym człowiekiem i kochał Pana Boga, a swoje dzieci wychowywał po chrześcijańsku. Ku jego wielkiej radości córka wstąpiła do klasztoru a syn został kapłanem. Często powtarzał słowa: „Bóg daje Bordzie, Borda daje Bogu.”   W dowód wdzięczności za Boże błogosławieństwo, którego doświadczał i które potrafił zauważyć i docenić, postanowił wybudować w centrum miasta Taxco wspaniały kościół. Przepiękna świątynia pod wezwaniem świętej Pryski i świętego Sebastiana, z różowego kamienia, z misternie rzeźbionymi i bogato złoconymi ołtarzami, do dziś jest najcenniejszą perłą miasta i znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.  Można powiedzieć, że Jose de la Borda był wspaniałym współpracownikiem Boga, uczynił tak wiele dobra. Nic wiec dziwnego, że mieszkańcy tego meksykańskiego miasta postawili mu pomnik w samym centrum miasta, obok kościoła przez niego wybudowanego i często powtarzają jego słowa: „Bóg dał Bordzie, Borda dał Bogu” .

Bóg dał każdemu z nas ogrom dobra. Obdarował nas talentami, łaskami, dobrymi ludźmi, których postawił na naszej drodze i całym mnóstwem innych rzeczy, które nawet nie zawsze potrafimy dostrzec. A czy my potrafimy dać  Panu Bogu coś od siebie? Czy chętnie przyjmujemy Jego zaproszenie, byśmy byli Jego współpracownikami? Jesteśmy Bogu potrzebni, by świat wokół nas był bardziej Boży i bardziej ludzki.

Pan Bóg nie oczekuje od nas rzeczy niemożliwych, spraw, które są ponad nasze siły i możliwości. Tym, czego oczekuje najbardziej, jest zwyczajna codzienna dobroć, bo to o nią w codziennym życiu najtrudniej.

Pewien kapłan mówił, że nie ma cnoty, która bardziej przyciągałaby innych i zachęcała do szlachetności, niż zwykła dobroć. Gdy wrzuca się do stawu rybnego okruszyny chleba, to wszystkie ryby podpływają bez obaw  do naszych stóp. Gdy zaś wrzuca się kamień zamiast chleba, to wszystkie ryby uciekają, odpływają jak najdalej i kryją się w zakamarkach stawu. Tak samo jest z ludźmi. Dobroć i łagodność pomaga zbliżyć się do innych i wyzwala dobro, a złość i gniew odpychają ludzi i zachęcają  do złych rzeczy.

Prośmy Pana Jezusa, który nas potrzebuje do współpracy, o mądrość i odwagę w czynieniu dobra i pomnażaniu miłości. Niech Bóg nam w tym błogosławi.