Słowo na niedzielę

  Czy może niewidomy prowadzić niewidomego?

         Każdy człowiek, od najmłodszych lat, korzysta z dobroci, mądrości i szlachetności wielu ludzi: rodziców, członków rodziny, kapłanów, nauczycieli, wychowawców i wielu innych. Im lepszych i mądrzejszych mamy wokół siebie ludzi, tym lepszymi i mądrzejszymi się stajemy, tym większe mamy szanse na to, by być szczęśliwym. Bywa jednak i tak, że ci, którzy się nami opiekują, którzy nas uczą, którzy nam mówią jak mamy postępować, nie zawsze dobrze wypełniają swoje obowiązki. Wtedy tracimy szanse na to, by dobrze się rozwijać, a może się zdarzyć nawet, że w naszym życiu wydarzy się jakieś zło.

W Ewangelii dziś czytanej Pan Jezus zadał uczniom nieco żartobliwe pytanie: Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Moglibyśmy odpowiedzieć, że jest to możliwe, ale z całą pewnością jest to też niebezpieczne i może zakończyć się nieszczęściem. Łatwo sobie wyobrazić, że niewidomi zagubią drogę, przewrócą się czy przytrafi im się coś jeszcze gorszego. Pan Jezus w tych słowach odnosił się do faryzeuszów, którzy uważali się za bardzo mądrych i  chcieli wskazywać innym drogę do Boga, ale sami nie rozpoznali w Nim Syna Bożego. Bardzo dokładnie i skrupulatnie studiowali i zachowywali prawo Starego Testamentu, ale nie przyjęli nauki Bożej, którą głosił Zbawiciel. Sami byli niewidomi w znaczeniu duchowym, czyli nie potrafili dostrzec najważniejszych spraw Bożych, a chcieli innych prowadzić do Boga. Ślepi przewodnicy ślepych.

Słowa Pana Jezusa są zachętą, abyśmy z wielką uwagą wybierali ludzi, którym ufamy, którym powierzamy troskę o nasze dobro i naszą mądrość. Kto chce kierować innymi, poprawiać ich i wskazywać drogę do wielkości, sam musi być dobry. A o tym czy ktoś jest dobry nie świadczy wygląd zewnętrzny i stwarzane pozory. Człowieka naprawdę dobrego możemy poznać po jego owocach, czyli po dobrych słowach i dobrych czynach. Przewodnikiem najlepszym z możliwych i to na całe życie jest Pan Jezus. Ten, który umierając na krzyżu, udowodnił jak bardzo nas kocha i jak bardzo Mu na nas zależy. Szukając przewodników w życiu poza Jezusem, albo, co gorsza takich, którzy odrzucają Pana Jezusa, narażamy się, że będziemy owymi niewidomymi, których przez życie prowadzą inni niewidomi. Przed Ewangelią śpiewaliśmy słowa Jezusa: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, będzie miał światło życia”. Idąc za Jezusem możemy być pewni, że nie zagubimy się w ciemnościach, że nasz Przewodnik nie będzie niewidomy.

O tym jak bardzo ważny jest przewodnik w życiu, mówi, może nieco żartobliwie, niemieckie przysłowie: „Sto baranów którym przewodzi jeden lew, jest bardziej niebezpieczne niż sto lwów, mających za wodza barana”. Warto iść za Jezusem, przewodnikiem najlepszym z możliwych.

Pan Jezus także zachęca wszystkich do pokornego patrzenia na samych siebie i na swoje błędy, oraz do tego, aby nie potępiać innych. W ocenie innych i samych siebie bardzo łatwo jest się pogubić. Zazwyczaj jesteśmy zbyt łagodni wobec siebie, łatwo sobie wybaczamy różne błędy, często ich w ogóle nie dostrzegając, a wobec innych stosujemy inną miarę, łatwo ich krytykując nawet za najmniejsze uchybienia. Widzimy małą drzazgę w oku innych, a nie dostrzegamy belki we własnym oku. Człowiekiem, któremu zawsze powinniśmy zwracać uwagę i najczęściej go krytykować, jesteśmy my sami. Taka postawa uchroni nas przed byciem obłudnikiem, czyli kimś, kto jest niesprawiedliwie surowy wobec innych i niesprawiedliwie łagodny wobec siebie.

Wśród wielu pięknych wskazań i pouczeń Jezusa, które dziś słyszymy, jest i to, że nie jest dobrym drzewem takie, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc, gdyż po owocach poznaje się każde drzewo. Zatem, żeby ocenić innych i samych siebie, to kim jesteśmy, trzeba popatrzeć nie na wygląd zewnętrzny, na to jak i w co się ubieramy, jakie sprawiamy wrażenie,. Tak naprawdę liczy się to, jakie są nasze słowa a przede wszystkim, jakie są nasze czyny. Można pięknie wyglądać, być ładnie ubranym, a życiem dawać świadectwo o tym, że nie jesteśmy dobrymi ludźmi. Podobnie jest w przypadku drzewa owocowego, od którego nie oczekujemy pięknych liści i ładnego wyglądu, ale smakowitych owoców. To owoce decydują o tym, jakie jest drzewo. To owoce życia, czyli słowa, czyny, podejmowane decyzje, kierowanie się miłością, przebaczeniem, szlachetnością i wiarą, decydują o tym, jakimi jesteśmy ludźmi i na jaką zapłatę od Pana Boga zasłużymy.  

Jezus mówi: „Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło”. Te słowa są zachętą do spojrzenia w swoje serce. Co w nim jest, jakie tam przechowujemy skarby? Co w naszym życiu pielęgnujemy? Jakie mamy marzenia i tęsknoty? A jeszcze ważniejszą sprawą jest pytanie o rozmiar naszego serca. Czy jest tam wystarczająco dużo miejsca dla Boga i dla drugiego człowieka. Prośmy Pana Jezusa, aby to właśnie On był naszym przewodnikiem, a wtedy będziemy spokojni, że w naszym sercu dobro będzie rosło, a zło malało, że nasze życie przyniesie dobre owoce, dzięki którym zasłużymy na nagrodę wieczną.