Słowo na niedzielę

   
Maria i Marta czyli modlitwa i czyn

Znamy zapewne stare polskie przysłowie: Gość w dom, Bóg w dom. Mówi ono o tym, że gdy przyjmujemy radosnym i gościnnym sercem drugiego człowieka, to sam Bóg będzie naszą nagrodą. Sam Stwórca podejmowany jest przez nas w osobach innych ludzi. Wraz z dobrocią okazaną innym, do naszego domu, także do domu naszego serca, wstępuje również Boże błogosławieństwo.
Dzisiejsze czytania mszalne bardzo wyraźnie potwierdzają tę prawdę, gdyż zarówno w pierwszym czytaniu z Księgi Rodzaju, jak i w Ewangelii słyszymy słowa o gościnnym przyjęciu podróżujących.



Oto Ojciec Narodu Wybranego, Abraham, bardzo gościnnie w swym domu przyjmuje trzech pielgrzymów, być może nie zdając sobie do końca sprawy z tego, że przyjmuje w ich osobach samego Boga. W nagrodę za otwarte serce i wspaniałomyślność, otrzymuje on niezwykłą nagrodę. Słyszy obietnicę, że za rok urodzi mu się umiłowany syn, na którego narodziny z tak wielkim utęsknieniem czekał przez wiele lat. Nagroda za życzliwość i dobroć serca jest w tym przypadku naprawdę wspaniała.
Święty Łukasz, ewangelista, zaprasza nas dziś natomiast do małej miejscowości niedaleko Jerozolimy, do Betanii. Tam właśnie mieszkali przyjaciele Jezusa: Łazarz, oraz jego siostry, Maria i Marta. I to  siostry Łazarza stają się dziś dla nas bardzo ważnym symbolem i przekazują nam istotne prawdy dotyczące naszego życia i naszej postawy.  
Przypomnijmy sobie pokrótce historię tego spotkania. Oto Jezus przybywa do domu swoich znajomych, którzy podejmują Go z radością. Jedna z sióstr zajęła się przygotowaniem posiłku, by jak najlepiej przyjąć tak dostojnego gościa, a druga z sióstr usiadła u nóg Jezusa i wsłuchiwała się w Jego słowa. Gdy nieco zniecierpliwiona Marta poskarżyła się na siostrę, że jej nie pomaga w przygotowaniach, Pan Jezus wypowiedział znamienne słowa: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało, albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Bardzo ciekawa nauka płynie z tej historii. Obie siostry są symbolem dwóch różnych postaw życiowych. Marta zajmuje się wieloma posługami, jest bardzo pochłonięta różnymi zajęciami, a Maria przede wszystkim pragnie słuchać Pana Jezusa. Każdy człowiek może spojrzeć na swoje życie od strony sióstr Łazarza i zapytać samego siebie, do kogo jest bardziej podobny. Do Marty czy do Marii? Czy bardziej jesteśmy pochłonięci tysiącem różnych spraw, obowiązków, prac, czy jest w nas więcej tęsknoty za Panem Jezusem, za modlitwą i przebywaniem w Bożej obecności?  Choć dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że obie sprawy są ważne, zarówno praca jak i modlitwa, to jednak Pan Jezus mówi nam wyraźnie, że tą najlepszą cząstką, sprawą najważniejszą, jest przyjaźń z Bogiem i umiłowanie Go.
Być może słowa Jezusa nieco zasmuciły Martę, która tak bardzo chciała ugościć Jezusa najlepiej jak potrafiła, ale w gruncie rzeczy Jezus jej nie skrytykował. Raczej powiedział jej, że nie potrzebuje jakiejś wielkiej gościnności, że najprostszy posiłek mu wystarczy. Powiedział jej, że bardziej potrzebuje serca, niż jedzenia. My czasem chcemy być uprzejmi dla innych na swój własny sposób,  a czasem lepiej byłoby niejako wejść w serce danego człowieka, aby zrozumieć, czego mu potrzeba najbardziej.
Maria zasłuchana w słowa Jezusa i zapominająca o Bożym świecie, mówi nam, że są takie  sytuacje w naszym życiu, że jedzenie staje się dla człowieka nieważne.  Wtedy, w sensie duchowym,  karmimy się tym, którego kochamy, którego słuchamy  i za którym tęsknimy. Ludzie na pustyni, patrząc na Jezusa i słuchając Go, całkiem zapomnieli o jedzeniu, ale Pan Jezus nie pozwolił im umrzeć z głodu.
Świat dzisiejszy, moglibyśmy powiedzieć, jest trochę zwariowany. Człowiek ciągle się gdzieś spieszy, gna do przodu i goni nie wiadomo za czym. Ciągle praca, pośpiech i szybkie tempo życia sprawiają, że człowiekowi brakuje czasu ma odpoczynek, na zastanowienie się, przemyślenie pewnych spraw. Wielu ludziom brakuje czasu na modlitwę, na spotkanie z Panem  Bogiem. Wmówiono ludziom, że szkoda czasu na modlitwę, bo jest tak wiele rzeczy do zrobienia i tak wiele problemów do rozwiązania. A pan Jezus mówi dziś spokojnie do wszystkich z nas: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o tak wiele, a potrzeba mało, albo tylko jednego. Tym co najlepsze w życiu, to chwile spędzone na modlitwie, na spotkaniu z Bogiem, na medytacji, czyli zamyśleniu nad sprawami bosko-ludzkimi. Papież Benedykt XVI często powtarzał, że czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem straconym, a święty Bernard napisał nawet, ze jedyną rzeczą, która nie jest stratą czasu, to poszukiwanie Boga i modlitwa.  Nie możemy też zapominać, że modlitwa nie zwalnia nas z obowiązku pracy i dobrego wykonywania naszych zadań. Ktoś ładnie powiedział, że powinniśmy zawsze prosić o Boże błogosławieństwo dla naszej pracy, ale nie możemy żądać, aby On wykonał ją za nas.  
Modlitwa i praca powinny być w naszym życiu dwiema siostrami żyjącymi pod jednym dachem naszego serca, jak Maria i Marta żyły razem pod jednym dachem rodzinnego domu. Sam Pan Jezus tak właśnie postępował, bo przecież czytamy w Ewangelii, że wszystkie główne wydarzenia Jego życia poprzedzone były modlitwą, bardzo często na osobności, a bywało, że przez całą noc.
Msza święta, w której uczestniczymy jest w naszym życiu jakby tą godziną Marii, zasłuchanej w głos Zbawiciela i napełniającej swoje serce Bożą miłością. Natomiast na zakończenie Mszy świętej  otrzymamy błogosławieństwo Boże i zostaniemy posłani, by jak Marta, służyć naszym bliskim i pomagać im w troskach dnia  codziennego.