Słowo na niedzielę

                                      
Miesiąc listopad, który obecnie przeżywamy, dla wielu ludzi jest najsmutniejszym spośród wszystkich dwunastu miesięcy w roku.
Zakochani najbardziej lubią maj, bo jest ponoć najpiękniejszy. Dzieci najbardziej lubią lipiec i sierpień, bo nie muszą chodzić do szkoły, oraz grudzień, bo wtedy przychodzi do nich święty Mikołaj z prezentami,  jest choinka, i piękne, rodzinne święta Bożego Narodzenia. Natomiast listopad to trochę ponury miesiąc. Rozpoczyna się on, jak napisał poeta ?śmiertelnie poważnie, na cmentarzu?. Dni stają się  coraz krótsze, jest coraz zimniej, nie kwitną już kwiaty w ogrodach, drzewa zgubiły liście, jest tak szaro buro i ponuro. Listopad przypomina o zbliżającej się zimie i o  przemijaniu,  trochę też o śmierci i życiu wiecznym.

Także o tym mówi dzisiaj liturgia Słowa. W pierwszym   czytaniu z Drugiej Księgi Machabejskiej słyszymy o bohaterskiej śmierci aż siedmiu synów i ich matki, którzy woleli umrzeć niż zgrzeszyć i obrazić Pana Boga. Ich głęboka wiara, miłość do Boga i wierność Jego przykazaniom, a także mądrość i odwaga, budzą nasz najgłębszy podziw i szacunek.  Wiedzieli, że za wierność Bogu otrzymają najpiękniejszą nagrodę życia wiecznego, dlatego bez wahania oddali swoje doczesne życie.
Podobnie w Ewangelii czytamy dziś słowa Jezusa o tym że w niebie ludzie nie będą się żenić i za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie Boży. Jezus mówi nam, że życie w niebie będzie się bardzo różniło od życia  tu na ziemi, ale szczegóły tego życia nie są nam znane. To tajemnica, a zarazem  wielka niespodzianka. Każdy człowiek lubi dobre, miłe niespodzianki i Bóg przygotował dla nas taką właśnie niezwykłą niespodziankę. Jezus mówi: ?ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani nawet serce człowieka nie jest w stanie sobie wyobrazić,  jak wielkie rzeczy przygotował Bóg dla tych, którzy Go miłują"!  Bóg przygotował nam wielkie rzeczy! Cudowną niespodziankę! Nie powinniśmy więc zbytnio rozmyślać i dociekać jak będzie tam w niebie, bo i tak się tego teraz nie dowiemy, natomiast bardziej trzeba myśleć i troszczyć się o to, aby pięknie żyć, aby dojść do nieba, żeby osiągną tę najcenniejszą nagrodę.
Czasem gdy myślimy o śmierci i życiu wiecznym, to może gdzieś w głębi duszy pojawiają się jakieś wątpliwości, czy rzeczywiście to wszystko w co wierzymy jest prawdą. Czy  nie jest to może, jak niektórzy mówią, zbyt piękne, aby było prawdziwe?  Spróbujmy wyobrazić sobie, że możemy rozmawiać z dzieckiem jeszcze przed urodzeniem, jeszcze wtedy, gdy jest ono w brzuszku u mamy. Gdybyśmy mówili takiemu dziecku, że jest piękny świat, w którym świeci słońce i kwitną kwiaty, świat, którym  jest przyjaźń i miłość, to pewnie takie dziecko nie uwierzyłoby w to. Dla niego bowiem cały świat zamyka się w brzuszku u mamy. Dopiero gdy dziecko się urodzi, gdy przyjdzie na świat, gdy zobaczy uśmiechniętą twarz mamusi, gdy na swoim ciele poczuje ciepło  promieni słonecznych, to przekona się, że ten świat istnieje naprawdę.  A  czas przed narodzeniem, dziewięć miesięcy pod sercem matki, było tylko  przygotowaniem do   życia tu na ziemi. Podobnie , uczy nas tego Pan Jezus, nasze ziemskie życie jest tylko przygotowaniem do, o wiele piękniejszego, życia wiecznego w niebie.  Dopiero kiedy przejdziemy na drugą stronę życia, kiedy zamkną się nasze oczy, a otworzą się oczy naszej duszy, przekonamy się w całej pełni o prawdziwości słów Jezusa.
Piękne świadectwo wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne złożyło wielu wybitnych naukowców, którzy odkrywali prawa rządzące światem. Jeden z wielkich naukowców powiedział, że za każdymi drzwiami, które otwiera nauka, stoi Pan Bóg. A wielki angielski fizyk,  Izaak Newton, człowiek bardzo głęboko  wierzący, pewnego razu został zapytany przez  znajomych, którzy  nie wierzyli w życie wieczne: jak ty, wielki naukowiec, możesz wierzyć, że ciało człowieka, które się rozkłada po śmierci znowu będzie żyło? Newton rozsypał wtedy malutkie opiłki żelaza, wymieszał z piaskiem i zapytał ich, czy  te małe kawałeczki żelaza mogą znowu utworzyć  jedną całość. A gdy odpowiedzieli, że to niemożliwe, on wyjął z kieszeni kawałek magnesu, przystawił do ziemi i zaraz wszystkie opiłki żelaza  przyczepiły się do magnesu i znowu były razem.  A do zdziwionych znajomych powiedział tak: Jeśli taki mały kawałek metalu ma taką wielką siłę, to myślicie, że Bóg wszechmogący, który stworzył cały świat, wszystkie planety, ludzi, także i ten magnes, nie potrafi przywrócić życia  człowiekowi?  
Jeden ze świętych napisał, że Bogu łatwiej jest wskrzesić człowieka niż nam obudzić ze snu śpiącego!
Dziś, zgromadzeni na Mszy świętej i zamyśleni nad sprawami życia i śmierci, pragniemy   z całego serca dziękować Bogu za wiarę, za to, że żyjemy i że będziemy żyli zawsze, wiecznie w Jego Królestwie.