Aktualności
Słowo na niedzielę
- Szczegóły
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano: sobota, 10 grudzień 2022 18:19
- Ks. Proboszcz
- Odsłony: 468
Czy chrześcijanin może być smutny?
Czy chrześcijanin, uczeń Chrystusa, może być smutny? Ktoś może odpowie: też ksiądz wymyślił pytanie! Każdy może być smutny. Bo takie jest życie, że czasem człowiek jest wesoły, a czasem smutny, czasem chce mu się śmiać, a czasem płakać. Każdy: bogatszy i biedniejszy, starszy i młodszy, każdy przeżywa w swym życiu chwile radosne i smutne, chwile piękne i trudne. I smutek często gości na twarzach i w sercach ludzi.
Drodzy, to co powiedziałem to jednak tylko część prawdy. Bo człowiek, który należy do Chrystusa, który kocha Boga i stara się wypełniać Jego przykazania, powinien być człowiekiem wielkiej radości. To znaczy, że w jego sercu nie powinno być smutku i narzekania. Jeżeli jesteśmy blisko Boga, to nic złego nie może nam się przytrafić. A trudności, jakie przeżywamy, tak, jak każdy, przemieniają się ostatecznie w dobro.
Kiedy wspaniały wychowawca dzieci i młodzieży, św. Jan Bosko, widział, że któryś z jego wychowanków chodzi smutny, to brał go na rozmówki i pytał o przyczynę takiego stanu. I wyjaśniał, że tak naprawdę dla chrześcijanina jest tylko jeden powód do smutku – grzech. Tylko grzech jest wystarczającym powodem, aby się smucić, ale przecież i na grzech jest skuteczne lekarstwo - spowiedź. Poza tym, jeżeli nie mamy grzechu, to nie powinniśmy się niczym smucić.
Mocna przyjaźń z Bogiem, świadomość że do Niego należymy i jesteśmy w Jego rękach, że żyjemy w cieniu jego obecności, to powód do prawdziwej radości, której nic nie może zmącić. Żadne trudności, kłopoty i problemy.
Kochani, mówimy dziś o radości nie bez powodu. Liturgia dzisiejszej, trzeciej już, adwentowej niedzieli, przypomina o radości. Nawet nosi nazwę „Gaudete” co z języka łacińskiego znaczy: radujcie się.
„Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie, niech wyda kwiaty i lilie polne, niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy” to słowa proroka Izajasza, które słyszymy dziś w pierwszym czytaniu. „Oto wasz Bóg, On sam przychodzi, aby was zbawić.” Radość i wesele płyną z faktu, że Bóg jest wśród nas, że nas kocha i daje nam zbawienie. Bliskość Pana Boga jest źródłem prawdziwej radości.
Słowa psalmu, który przed chwilą śpiewaliśmy, zachęcają do pielęgnowania tęsknoty za Bogiem, który przyjdzie ze swoimi darami, by napełnić serca sprawiedliwością i nadzieją, pokojem i radością. „Pan przywraca wzrok ociemniałym, Pan dźwiga poniżonych, Pan kocha sprawiedliwych”. On jest naszą mocą i radością, dlatego nie musimy się obawiać niczego złego.
Niezwykle ważne są też słowa z dzisiejszego drugiego czytania. Św. Jakub napisał: „Bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie”. To zachęta, aby dobrze wykorzystać czas, by z radością powitać nadchodzącego Boga. To także prośba Kościoła świętego o dobre przeżywanie czasu Adwentu i Bożego Narodzenia.
Spójrzmy jeszcze na dzisiejszą Ewangelię. Spotykamy w niej Jana Chrzciciela, poprzednika Pana Jezusa, który przygotowywał ludzi na przyjście Zbawiciela. Jan Chrzciciel będąc w więzieniu, wysłał swoich uczniów do Pana Jezusa z zapytaniem, czy On rzeczywiście jest obiecanym Mesjaszem, który miał przyjść na świat, aby zbawić ludzi. Niektórzy teologowie podkreślają, że Jan zadaje to pytanie Jezusowi nie dlatego, że w jego sercu były wątpliwości, ale raczej ze względu na swoich uczniów i pyta o to niejako w imieniu całego Narodu Wybranego. A Jezus udziela wspaniałej odpowiedzi. Mówi, że odpowiedzią są Jego czyny, które prorocy zapowiadali wiele wieków wcześniej. „Niewidomi odzyskują wzrok, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię”. Innymi słowy Jezus mówi: tak, to Ja Jestem, to na Mnie tyle wieków czekaliście, to teraz dzieją się te niezwykłe rzeczy, o których mówili prorocy. A w dalszej części tego fragmentu Ewangelii Jezus wypowiada pochwałę wobec Jana Chrzciciela: „Nie jest on trzciną na wietrze. A między narodzonymi z niewiasty nie powstał większy od niego”. Jan Chrzciciel to największy prorok, prawdziwy duchowy siłacz, człowiek modlitwy, odwagi i, powiedzielibyśmy, surowego piękna.
Św. Grzegorz Wielki napisał o nim: „Jan nie był trzciną chwiejącą się od wiatru, ani bowiem pochlebstwa nie czyniły go łaskawym, ani z powodu jakiejkolwiek zniewagi wiatr nie czynił go przykrym. Ani pomyślność go nie wynosiła, ani przeciwności nie mogły go ugiąć. Nie był trzciną chwiejącą się od wiatru, bo żadna zmiana rzeczy nie potrafiła odwrócić go od tego, co prawe”[1].
Wpatrujmy się wiec uważnie w Jana Chrzciciela i próbujmy go naśladować, aby kiedyś i o nas Chrystus wypowiedział podobne słowa, pochwałę i błogosławieństwo.
Chrześcijanin nie może być smutny, bo jego nadzieją jest oczekiwany Zbawiciel i nagroda Królestwa Niebieskiego.
Kochani, do Świąt Bożego Narodzenia jest coraz bliżej.
Jest taka dziecięca modlitwa:
Odliczam dni do Bożego Narodzenia,
patrzę wieczorem na niebo.
Chciałbym zobaczyć anioły Boże
jak do Betlejem odlatują.
Przyglądam się twarzom mędrców
i Gwieździe Królewskiej białej jak mleko.
O Panie, czy mógłbym pojechać z nimi?
Czy ta stajenka jest bardzo daleko?
Odliczam dni do Bożego Narodzenia,
wciąż kupujemy, pieczemy, sprzątamy.
Światełka i błyskotki wokół jaśnieją,
a my już w sercu nadzieję mamy:
Że gdy będziemy głosić historię
O Panu Jezusie i narodzinach Jego,
To niebo zstąpi na ziemię,
Wyblakną sprawy dnia codziennego[2].
Pielęgnujmy w swoich sercach radość, bo Bóg jest blisko i pragnie udzielać nam swej łaski, pokoju i miłości. Przez udział w rekolekcjach, gorliwą modlitwę i spowiedź przygotujmy nasze serca na spotkanie z Nowonarodzonym Jezusem, który przynosi na świat radość, której nic nam nie może zakłócić ani odebrać. Niech ten piękny grudniowy czas przypomina wszystkim, że uczeń Chrystusa to człowiek radości, to ktoś kto nie umie się smucić, bo zawsze jest blisko Boga, Który jest naszym szczęściem.
[1] Ks. Michał Bednarz, w: Krąg Biblijny nr 14, s.35
2 L. Rock, 1000 modlitw dla dzieci, Warszawa 2008, s.436