Słowo na niedzielę

 Wśród wielu chorób, dolegliwości i ciężarów, z którymi człowiek zmaga się w swoim życiu, ślepota wydaje się być jednym z najcięższych. Gdybyśmy na chwilę teraz zamknęli oczy i pomyśleli, że tak mogłoby wyglądać nasze życie, pośrodku nieprzeniknionej ciemności, to trudno byłoby znaleźć  cięższą chorobę i większy smutek. Słuchając fragmentu Ewangelii przeznaczonej na dzisiejszą niedzielę, możemy sobie tylko wyobrazić, jak ciężkie było życie niewidomego Bartymeusza. Żył w Ziemi Świętej, w pięknie położonym, starożytnym mieście, Jerychu, którego nie mógł zobaczyć na własne oczy. Nie wiedział jak wygląda jego mama, tato, czy ludzie, których słyszał obok siebie. Tylko ciemność towarzyszyła mu nieustannie. Toteż nic dziwnego, że gdy usłyszał, iż obok przechodzi Jezus z Nazaretu, Boski Nauczyciel, posiadający niezwykłą moc  uzdrawiania, obudziła się w nim nadzieja na nowe życie. Z wiarą i odwagą wołał w kierunku Jezusa, prosząc o cud uzdrowienia. Kiedy Jezus zapytał, czego oczekuje, wypowiedział piękne słowa: „Rabbuni”, to znaczy: Panie i Nauczycielu,  „żebym przejrzał”.

  Wiemy, co było dalej. Pan Jezus pochwalił wiarę Bartymeusza i przywrócił mu wzrok. Uleczył jego oczy. Niewidomy przejrzał. Zobaczył po raz pierwszy na własne oczy świat i ludzi wokół niego. Zobaczył Jezusa, który otworzył mu oczy i w ten sposób dał mu niejako nowe życie. Możemy się tylko domyślać, jak bardzo Bartymeusz był  wdzięczny Jezusowi, bo, jak czytamy w Ewangelii,  nie chciał Go opuścić i szedł za Nim drogą.

Każdy człowiek, każdy z nas, jest trochę podobny do niewidomego Bartymeusza. Oczywiście nie w znaczeniu dosłownym. Nie chodzi o to, że jesteśmy niewidomi, że może mamy słabszy wzrok, nosimy okulary czy soczewki kontaktowe. Po prostu nie dostrzegamy wielu ważnych i bardzo istotnych spraw w codziennym życiu.

Pewien chłopiec chwalił się, że ma tak doskonały wzrok, że widzi bardzo malutkie literki i potrafi czytać prawie po ciemku, a nie widział zmęczenia taty po pracy i smutku mamy, gdy wracała ze szkolnej wywiadówki. Nie potrafił  dostrzec płaczącej siostry, ani  proszącego o pomoc kolegi.

Niektórzy widzą tylko tych, którzy im mogą pomóc, ale już nie widzą tych, którym oni mogliby być pomocni.

Są też tacy, którzy chcą widzieć za dużo. Na przykład programy, filmy czy  gazety nie dla nich  przeznaczone, wypełnione złymi treściami, które zatruwają umysł i serce człowieka.

Wszyscy bez wyjątku w tych sprawach potrzebujemy uzdrowienia i uleczenia. Dziś, zachęceni przykładem uzdrowionego Bartymeusza, powtarzamy za nim słowa prośby i modlitwy: Boski Nauczycielu, spraw, abym przejrzał, abym lepiej widział, abym dostrzegał to, co ważne i umiał mądrze postępować.

Drodzy, jest też jeszcze inna choroba oczu, która dotyka dzieci, młodzież i dorosłych. To narzekanie na wszystko i ciągłe  niezadowolenie. Bardzo często się zdarza że ktoś nieustannie marudzi, narzeka i chodzi nadąsany, mimo że tak naprawdę nie ma do tego powodu. To trochę tak, jakby ktoś założył bardzo ciemne okulary i wszystko widział w ciemnych kolorach. Trochę jak Bartymeusz przed uzdrowieniem. Może nie całkiem niewidomy, ale widzący tylko zło, smutek i ciemność.

Człowiek, któremu Jezus uleczył wzrok widzi wszystko inaczej, piękniej, patrzy na wszystkich z miłością, przez serce. Na mamę i tatę,  na kolegów, panią w szkole, zwierzęta, rośliny i wszystko wokół. Człowiek uzdrowiony przez Jezusa rozsiewa wokół siebie uśmiech, radość i pogodę ducha. Niesie pomoc, zrozumienie i życzliwą obecność. To ktoś, kto wie, że jest w dobrych rękach Ojca Niebieskiego i tak naprawdę nic złego  nie może mu się przytrafić.

Słowa niewidomego: „Rabbuni, abym przejrzał” to nie tylko zwyczajna prośba skierowana do Jezusa, ale także piękna modlitwa. Bartymeusz w ten sposób zachęca nas, abyśmy często modlili się do Boga prosząc Go o pomoc w spełnieniu naszym pragnień i marzeń. Z całą pewnością było wielu niewidomych w czasach Pana Jezusa, ale tylko on miał odwagę prosić Jezusa o cud. Tylko on zamarzył sobie, że cudownie byłoby widzieć na własne oczy i przeżywać swoje życie w pełniejszy i piękniejszy sposób. I choć pewnie byli tacy ludzie z otoczenia Bartymeusza, którzy w duchu wyśmiewali jego marzenia sądząc, że to się nie może zdarzyć, on jednak się nie poddawał. Prosił Jezusa o pomoc i został wysłuchany. Każda modlitwa, jaką z wiarą zanosimy do Pana Boga, zostaje wysłuchana, choć nie zawsze otrzymujemy dokładnie to, o co prosimy. Często bowiem się zdarza, że otrzymujemy od Pana Boga o wiele więcej niż prosimy, o wiele więcej, niż się spodziewamy, choć początkowo może się wydawać, że nasza modlitwa pozostaje nie wysłuchana.  W końcowym rachunku modlitwa zawsze przynosi wspaniały skutek, choć czasem inny niż oczekiwaliśmy na początku.  

Ten piękny moment z dzisiejszej Ewangelii, gdy niewidomy Bartymeusz po raz pierwszy otwiera swe oczy i spogląda na Jezusa, który go uzdrowił i uszczęśliwił, ma też znaczenie symboliczne. To nasza wiara otwiera oczy naszej duszy i pozwala nam dostrzec Zbawiciela w codziennym życiu. Tak często nasza wiara jest słaba i nie potrafimy zauważyć Jezusa, nie widzimy Go w naszej codzienności, zapominamy o Nim zajęci wieloma sprawami. Potrzebujemy uleczenia, Jezusowego dotknięcia,  potrzebujemy Jego łaski, by żyć w Jego przyjaźni, w cieniu Jego obecności.  Potrzebujemy mocnej wiary w Boga, bo ona jest jak najlepsze oczy, dzięki którym możemy dostrzec sens i cel naszego życia, naszego trudu, wysiłku, nauki, pracy i  pomagania innym.

         Jezu, który uleczyłeś oczy niewidomego Bartymeusza, ulecz nasze oczy, aby widziały Ciebie w innych ludziach, aby dostrzegały potrzebujących pomocy, aby w świecie pełnym zła, grzechów i nienawiści, potrafiły zauważyć dobro, pokój i miłość.